LISTA MOICH STRACHÓW

„Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.”

J.R.R. Tolkien, Dzieci Húrina

Czy pamiętacie siebie jako małe dzieci? Bardzo możliwe, że bliscy, krewni i rodzice zachęcali was do większej śmiałości, otwartości – do działania. A jak na to reagowaliście? Jak sobie z tym radziliście? Może z perspektywy lat przypominacie sobie takie zdania jak: a bo Marysia to jest taka dzielna, a Jaś to się nie boi, a ty? Niepamięć wieku wczesnodziecięcego potrafi chować do niedostępnych obszarów przedstawione wyżej zdarzenia. Nie jest to regułą; spotykam osoby, które coś – niecoś z tego okresu zapamiętały. Gdy zadaję pytania: jak to odbieraliście, jak wam z tym było, spotykam się z odpowiedzią: okropnie. Niejednokrotnie zgoda, akceptacja oczekiwań dorosłych okupiona była wysokim kosztem emocjonalnym. Pewnie do dziś wiele tego rodzaju sugestii wywołuje niepokój, obawy, lęk. Taki lęk potrafi pojawiać się także w sytuacjach, gdy byliście przez kogoś straszeni. Zjawy, duchy, poczwary, strzygi, wampiry, hefalumpy, wuzle – jak by nie nazywać takich stworów, wywoływały ogromnie nieprzyjemne emocje. WWO w dzieciństwie łatwiej było przestraszyć niż dzieci – nie WWO. Jak to wpływało na rozwój układu nerwowego? Zazwyczaj otoczenie uwielbiało robić psikusy. Komu? Głównie WWO. Czemu? Bo osoby te reagowały silniej, a im silniejsza była ich reakcja lękowa – tym lepsza zabawa. W układzie nerwowym dochodziło do tworzenia szybkich ścieżek reagowania – nowych połączeń neuronalnych, ale o tym nieco później.

Ze względu na zwiększoną wrażliwość sensoryczną (hiperestezję) być może nie pasowały wam niektóre ubrania, właśnie kupione dla was przez rodziców, najukochańsze babcie, ciocie. A tak pięknie w nich wyglądaliście… Gdyby tylko nie były szorstkie, chropowate i bez metek – byłoby cudownie, idealnie, a tak…

Przypominam sobie mojego klienta, który z dzieciństwa wspominał między innymi to, jak koszmarne było ubieranie się w rajstopy, jak straszne było chodzenie w czymś takim. Ograniczało to jego ruchy, cisnęło i jeszcze miało szwy. Tenże klient wspominał jak później, w wieku młodzieńczym – a modne były wtedy swetry z grubej wełny zapragnął mieć taki sweter. Kupił go i… prawie w nim nie chodził. Czemu? Bo tenże wymarzony sweter gryzł go niemiłosiernie, a on balansował na kontinuum: moda – własny komfort. Wydawałoby się, że wygrał tę walkę – swetra nie używał. Zrobił tak, jak dla niego było korzystniej. Można określić to jako sukces. Jednakże otwierając drzwi szafy widział sweter i frustrował się, że dokonał nietrafionego zakupu…

WWO jako dzieci lubią uporządkowany, przewidywalny plan dnia – nie znoszą niespodzianek typu: a teraz zrobimy coś innego… Jeśli tak się nie dzieje, pojawia się to co znacie znakomicie: silne emocje, poczucie braku przewidywalności i niepokój. Inny mój klient wspominał taki oto epizod ze swojego dzieciństwa. Matka kazała położyć mu się do łóżka na poobiednią drzemkę. Miał się wcześniej rozebrać z niepotrzebnego ubrania. Tak zrobił, przykrył się kocem. Wtedy matka spod poduszki wyciągnęła pasek i go zbiła za coś, co zrobił wcześniej… Do tej pory nachodzą klienta myśli, a jest już dojrzałym mężczyzną mającym rodzinę, dwójkę dzieci, jak to było możliwe? Wspomina też, że od tamtego momentu trudno mu było zasnąć podczas poobiedniej drzemki. Czemu? Miejsce, czas generowały wspomnienia, a te – silne reakcje emocjonalne. I konia z rzędem temu, kto uśnie gdy w jego układzie nerwowym buzują silne emocje…

Dzieci WWO przeżywają silnie coś co dla innych jest naturalne. Myślę o egzystencjalnych wątkach – śmierci, bólu, cierpieniu. Pochylają się nad każdą martwą dżdżownicą, pszczołą, pisklęciem, które wypadło z gniazda… Próba ratowania, a później – urządzanie pogrzebów…

WWO wybierają spokojniejsze zabawy. Unikają głośnych i hałaśliwych. Otoczenie zazwyczaj stosuje podejście normatywne, w którym punktem odniesienia jest: żebyście byli jak inne dzieci. Zobacz, Marysia tak ładnie się bawi. Pobaw się tak jak ona… A wy chcieliście bawić się w coś innego.. Mieliście (i macie do dziś) swój własny styl funkcjonowania i reagowania. Tak jak wtedy, tak i dziś: zanim podejmiecie wyzwanie, decyzję, zanim wejdziecie do nowych nieznanych pomieszczeń, bądź w nowe relacje – większość z was zatrzymuje się, rozgląda, analizuje, zadając sobie pytanie: czy to miejsce / relacja jest dla mnie bezpieczna? Większość WWO lubi funkcjonować w otoczeniu, w którym są dobrze znane osoby.

Przywołane powyżej sytuacje obrazują tylko cząstkę przeżytych doświadczeń. Jeśli oczekiwania, potrzeby nie są zaspokajane – reagujecie emocjami. Jeśli deprawacja potrzeb powtarza się, to w układzie nerwowym pojawiają się nowe połączenia neuronalne odpowiedzialne za bardzo szybkie uruchamianie stanów: niepokoju, lęku i obaw, doświadczania strachu. Jeśli taka sekwencja powtarza się wielokrotnie, to pojawiają się nawyki. Oznaczać to może, że nawykowo zaczynamy się lękać, bać. Jeśli nic z tym nie zrobimy, to stany te mają tendencję do generalizowania się. Obejmują kolejne obszary życia. Z tych nawyków mózg tworzy swoistą listę, którą można nazwać listą strachów. Czynnikami wzrostowymi tej listy były między innymi: nadmierna ekspozycja społeczna (choć tego nie lubiliście), zawstydzanie (przez otoczenie), zmuszanie do wykonywania określonych zadań, działań, czynności.

Wiele osób, z którymi rozmawiam zadaje mi pytanie: czemu czuję, że jest ze mną coś nie tak. Jaka jest moja odpowiedź? Z tobą jest wszystko okej. To co różni cię od większości, to poziom wrażliwości i głębokość przetwarzania dostarczanych do mózgu bodźców. Robicie to dokładniej, głębiej i intensywniej. A strachy? Te mają się niestety dobrze.

Co z tym zrobić?

  1. Wyeliminuj kwestie fizjologiczne – czyli:
  • sprawdź jak funkcjonuje twoja tarczyca,
  • zbadaj poziom witaminy D3,
  • sprawdź, czy nie masz tężyczki (utajonej/jawnej),
  • zbadaj poziom witaminy B12.
  1. Stwórz listy swoich strachów. Tak, wiem, zaraz pewnie powiecie, że może być to trudne. Niektórzy w tej sytuacji mówią: “strach się bać”. Czy to coś z poniższej listy? ciemność, cisza, kryzys, bieda, starość, Bóg, życie, miłość, związek, praca, szkoła, śmierć, ludzie, poród, jazda samochodem, odrzucenie, latanie samolotem, zaangażowanie w relację, alkoholizm, choroby (np. rak), duchy, opętanie, egzaminy, wizyty u lekarzy (dentysta, ginekolog), horrory, spowiedź, przyszłość, krew, ocena innych, krytyka, operacje, narkoza, rozwód, utraty (kogoś/czegoś), rozstania, wypadki, sen, opuszczenie, porzucenie, niezrozumienie, bycie bezrobotnym, samotność… Jeśli czegoś nie ma na tej liście, a odnajdujesz to u siebie – zapisz to!
  2. Uporządkuj swe strachy w taki sposób, że do każdego strachu przydziel wartość. Uszereguj swoje strachy od najmniejszego do największego.
  3. Zacznij pracę od najmniejszego. Zadaj sobie poniższe pytania:
  • Jaki jest poziom twego strachu?
  • Jak ten strach wygląda?
  • Kiedy się pojawia?
  • Kiedy się nie pojawia?
  • Kiedy się pojawia, co robisz, że nie jest z tobą cały czas? Zrób listę pomocnych aktywności, które działają.
  • Co ten strach do ciebie mówi? Na co chce zwrócić uwagę?
  • Do czego chce zachęcić / zniechęcić / zmotywować?
  • Jak mogę zrealizować zachęty / motywację, którą komunikuje mi strach?
  • Jak działania z punktu powyżej zmienią moje życie? Co wtedy będę robił inaczej? Jak zmieni się moje myślenie? Jakie emocje będę przeżywał częściej?
  • Kogo mogę poprosić o pomoc i w jakim zakresie?
  • Kto w moim otoczeniu zauważy zmiany?
  • Przypuśćmy, że podjąłeś działania oraz znalazłeś odpowiedzi na powyższe pytania. Jaki teraz jest poziom tego strachu?
  • Co możesz zrobić, by ten nowy poziom strachu utrzymać?
  • Co innego jeszcze możesz zrobić, by zmniejszyć nowy poziom strachu?
  1. Przejdź do kolejnego strachu. Zacznij pracę z kolejnym strachem od punktu 3.

Pamiętaj, rób więcej tego, co działa!

Mała zmiana da w efekcie dużą zmianę.

Powodzenia!