Ze stacji okołoziemskiej…

Znalazłem się nagle na orbicie. W przestrzeni poza dotychczasowym życiem. Ten czas to czas pobytu na swoistego rodzaju stacji okołoziemskiej. Zamknięty, w ograniczonej przestrzeni. Z możliwością wyjścia dopiero po uprzednim ubraniu się w środki ochronne przekraczam barierę ja – kosmos. A tam… Próżnia… Zimno… Ciemno… A centrum sterowania lotów? Czy jest tam ktoś, kto mnie usłyszy?
Mam wrażenie, że to, na co patrzę wygląda tak, jak obserwacja Ziemi z oddali. A oprócz tego jeżeli już cokolwiek się tam dzieje, to przesuwa się w bardzo wolnym, jakże nierealnym tempie.


Odizolowani od siebie, w przestrzeni mieszkań, która do tej pory była jednym z fragmentów rzeczywistości, a teraz stała się głównym miejscem przeżycia…
Wspominając dotychczasowe aktywności, nawyki zauważam, że wiele osób mierzy się ze swoistego rodzaju kryzysem adaptacyjnym. Mówią: czemu mam nie wyjść, pobiegać, pospacerować, pojechać gdzieś, gdzie chcę, wyjść na rower, rolki, pograć w piłkę… Czemu nie spotkać się ze znajomymi, odwiedzić bliskie osoby, może rodziców, dziadków, ukochaną ciocię, wujka…
W tym momencie to, o czym przed chwilą napisałem należy już do przeszłości. Na tę chwilę to już są wspomnienia…
A to wszystko gdy wraz z najbliższymi osobami jestem zamknięty w ograniczonej przestrzeni.
Jakże bywa to trudne, jakże inne…
Wspomniałem o funkcjonowaniu w zamkniętej przestrzeni. To wymaga predyspozycji i wielu kompetencji, umiejętności. Wiele osób przy doborze personelu na długie wyprawy nie spełnia kryteriów i jest odrzucanych, odpada. Tak samo podróże kosmiczne gdzie dobór załogi, osób, które są wysyłane w kosmos, przeprowadza się wykonując testy psychologiczne. Badają one umiejętności interpersonalne, możliwości współpracy oraz współdziałania. Dziś w naszych domach kilku lub kilkunastokrotnie zwiększył się czas wspólnego przebywania. Jak sobie z tym poradzić, jak to poukładać, przeżyć – niektórzy mówią – przetrwać? To kolejne wyzwanie.
A z tym wiąże się wiele trudnych myśli. Czy dam radę? Na ile wystarczy mi sił psychicznych? Jak to przeżyję? Na ile czasu moja stacja kosmiczna ma zapasy tlenu, wody, jedzenia… Jak przetrwa firma, w której pracuję, a może ten biznes, który prowadzę? Może moją firmę musiałem zawiesić, zamknąć bądź ograniczyć jej aktywność? Czy to ruszy po tym wszystkim? I kiedy oraz jak to wszystko się skończy? Jeśli będę w potrzebie, czy będzie ktoś, kto mi pomoże?|
Do głowy przychodzą różne myśli i refleksje. To co pojawiło się dziś, to poszukanie odpowiedzi na pytanie: czy przez te wszystkie lata ( można powiedzieć, że w porównaniu z aktualną sytuacją – beztroskie), nie zatraciłem, nie zagubiłem najważniejszych dla mnie wartości. Może wyglądam jak program, który został obudowany wieloma dodatkowymi procedurami. Taki program, który miał podopisywane mnóstwo interfejsów zaburzających funkcjonowanie, spowalniających. Te dodatki doprowadziły do tego, że program nie robi tego, do czego został stworzony…
Może ten czas, który jest dany, to czas na moją optymalizację i odrzucenie czegoś co niepotrzebne, czas na powrót do źródeł…