Niszczarka

Działał jak w transie. Skłon, wyprost, przełożenie, wsunięcie. Wydawało mu się, że jest aktorem filmu długometrażowego, w którym ta sama sekwencja zdarzeń powtarza się w kółko. Wygląda jak zaprogramowany robot. Sekwencja za sekwencją. Ujęcie, za ujęciem. A im więcej wykonywał powtórzeń, tym ruchy stawały się płynniejsze, nabierały cech idealnie skoordynowanych. Widz może powiedzieć: cóż za fantastyczna forma. Balet. Świetnie zaprogramowanego robota.
A on?
Siedział przed niszczarką umieszczając w otworze gębowym urządzenia kolejne fragmenty rzeczywistości. Te skrawki, to było coś, co kiedyś należało do teściowej, która odeszła. A to wszystko znikało w piekielnej ząbkowanej metalowej czeluści.

Czytaj dalej „Niszczarka”

Ptasznik

Rob Wins III jr wyglądał dziwnie w tym czymś, co kiedyś mogło być czarnym skórzanym płaszczem. A dziś stanowiło strzępki jego świetności. Wprawne oko powiedziałoby: zamierzchłej.
Szedł kołyszącym się krokiem, jak marynarz, który właśnie przed chwilą zszedł na ląd po bardzo długiej podróży. Przepasany w pasie parakordowym sznurkiem koloru khaki. Głowę skrył w znoszonym kapeluszu o postrzępionym rondzie. Jego nogi stawiały ciężkie, niepewne kroki, zostawiając koślawe ślady. To coś, co informowało o każdym jego kroku, to ślad pozostawiany przez rozpadające się skórzane buty typu oficerki. Wykoślawione cholewki dawały marne poczucie stabilizacji, szczególnie, gdy idąc po błotnistej mazi, między szopami, w ręku trzyma się złapanego wielkiego gawrona, który za wszelką cenę chce się wydostać na wolność, dodając sobie animuszu złowrogim piskiem.

Czytaj dalej „Ptasznik”

Wąż i tygrys

Kiedyś spotkałem się z zaskakującą metaforą naszego umysłu. Został porównany do skaczącej małpy. Czemu ? Bo znajduje się praktycznie cały czas w ruchu. A ten ruch oznacza stałe przemieszczanie się pomiędzy trzema punktami w czasoprzestrzeni. Są to: przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość, czyli to, co myślimy, że ma się wydarzyć.
Małpy to bardzo reaktywne stworzenia. I cały czas zmieniają swoje miejsce, przechodząc z jednej gałęzi na kolejną, robiąc przy tym dużo zamieszania. Zupełnie jak nasze umysły. Pomijamy coś ważnego, niepowtarzalnego: ten moment, tą chwilę.
Często o tym zapominamy, gdy po raz kolejny dopada nas coś trudnego…

Przenieśmy się gdzieś na daleki wschód, gdzie wiele osób związanych jest z tradycją buddyjską.
Obfituje w wiele historii, opowieści. Prawie trzy tysiące lat to wyjątkowo bogate dziedzictwo.

Jednym z nich jest opowieść pokazująca, jak możemy reagować na wszelkie trudne zdarzenia.
Działo się to w dżungli. Wędrowca gonił tygrys. Tygrysy biegają dwa razy szybciej, niż ludzie. Nie tylko biegają – potrafią zjadać ludzi. Jeśli tygrys jest głodny, wyostrzają się jego zmysły. Wtedy człowiek nie ma szans. Tak też było tym razem. Tygrys biegł za wędrowcem. Gdy wydawało się, że wędrowiec nie ma już szans – wydarzył się cud. Wśród szybko mijanych drzew dostrzegł studnię. Była ona tuż przy wydreptanej leśnej ścieżce. Pomyślał, że jest to dla niego szansa, bo wszak tonący brzytwy się chwyta. Zmienił kierunek ucieczki i zdesperowany wskoczył do studni. Radość z manewru, który wydawał się skuteczny nie trwała długo. Po ułamku sekundy zauważył, że studnia była sucha, a na jej dnie znajdował się wijący się, ogromny czarny wąż.

Czytaj dalej „Wąż i tygrys”

O słowach – słów kilka…

Pracuję słowem. Ich zbiór tworzy konteksty, znaczenia, konstrukty…

W swej wielości są środkiem do wzajemnego poznania, zrozumienia, komunikacji.
Dzięki nim oraz za ich pośrednictwem wchodzimy w dialog, swoistą relację wymiany, która jest najstarszym rodzajem ludzkiej relacji.
W rozmowie słowa otwierają przed nami nową przestrzeń – magiczne wrota naszych wszechświatów. Pozwalają na lepsze wzajemne zrozumienie kontekstów funkcjonowania. Niektórzy z nas uważają, że dzięki temu możemy żyć, pomagać, wspierać się, wzmacniać. A to wszystko dzięki temu, że w swej różnorodności są niewyczerpanym budulcem i tworzywem.

Czytaj dalej „O słowach – słów kilka…”

Strach nocy letniej

I znów jest wiosna. Patrząc wokół widać, jak wraz ze zmianą pór roku zmienia się świat dookoła mnie. Coś nowego rozkwita każdego dnia. Życie – ono też nabiera większego tempa. Zaludniły się parki, ogrody, ulice, puby, knajpki, restauracje, bary, ogródki letnie. Coraz intensywniej dostrzegam tętniące życie. Zarówno to dzienne jak i… nocne. Z ciszy i marazmu okresu jesienno-zimowego przeszliśmy w dynamiczny czas wiosny.
A za moment – pora przez wielu tak bardzo wyczekiwana. Kojarząca się z odpoczynkiem, relaksem, świetną zabawą. Nadejdzie, gdy przesuwająca się teraźniejszość wejdzie w porę lata. Przejście – to swego rodzaju rodzaj przesilenia. Ma wyznaczniki. Należą do nich: świętowanie najkrótszej nocy w roku – nocy świętojańskiej.

Kilkanaście lat temu dane mi było tego doświadczyć będąc w Hiszpanii. Nie spodziewałem się tak intensywnych doznań, dla mnie zbyt…

Czytaj dalej „Strach nocy letniej”

Dwie Sąsiadki

Z klatki na której mieszkam odeszły. W odstępie kilkunastu dni. Wygląda na to, że były w zmowie. Swoistej i niezrozumiałej – zmowie śmierci… Z Covid-19…

Żyły piętro wyżej. Zazdrościłem im tego, a konkretnie ich szerszego widoku na świat. A teraz to wszystko zdaje się bez znaczenia.

To co osiągnęły, czego dokonały, co zrobiły, powiedziały, czego się nauczyły, co ugotowały, posprzątały, uprały, a także to, czego nie zrobiły stało się z godziną ich śmierci zamkniętą księgą. Dokonało się. Nikt nic już do tego nie doda, nie uzupełni, ani nie dopisze. Pozostaną we wspomnieniach wielu lat spotkań, rozmów na klatce, pomocy w codziennych życiowych troskach.

Czytaj dalej „Dwie Sąsiadki”

Skazany na dożywocie

Jestem skazany. Skazany na dożywocie. Nie znam ani sądu, ani miejsca czy terminu w którym wyrok ten został wydany. Tak samo jest z sygnaturą akt. Nie jestem pewien, czy mogę od wyroku złożyć apelację, nie wiem, czy nie minął już termin… A może – tak jak w znanych mi procesach sądowych apelację złoży prokurator. Lecz kto nim może być? Nie pamiętam też, czy miałem jakiegoś obrońcę. Jeśli tak, to może on by mi coś podpowiedział w tej kwestii. Czuję się taki nieporadny.

Czytaj dalej „Skazany na dożywocie”

Przywiązanie

Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy doświadczyłeś tego, że ty to ty?
A kiedy uświadomiłeś sobie, że jesteś w jakiś sposób związany, że coś łączy cię z bliskimi, ze światem? I trudniejsze pytanie: kiedy doświadczyłeś świadomości, przywiązania do swego imienia? Kiedy zacząłeś na nie reagować?

Noworodek żyje w symbiotycznym związku z matką. Jednokierunkowy upływ czasu wywołuje zmiany w kierunku niezależności – czyli przeciwieństwa przywiązania. Pierwsze oznaki tego mają miejsce, gdy zaczyna raczkować. Dziecko w wieku około dwóch lat zaczyna dostrzegać swą odrębność. Badacze nazywają ten okres buntem dwulatka. Nasze maleństwo rozwija się – jeszcze przez wiele lat będzie zależne od swych opiekunów.

Czytaj dalej „Przywiązanie”

Wąska specjalizacja

Pijąc poranną kawę, przemierzam świadomością wszechświat mych myśli, które nie wiedzieć czemu dziś wpędziły mnie (znowu?) w turbulencje.
A w mej głowie jak mantra w głowie wybrzmiewają słowa: człowiek renesansu…
Martwię się, że jak tylko wyjdę z domu czeka na mnie wąska ścieżka specjalizacji. Tego czegoś, co zapewni mi głębię wiedzy w jakże… wąskim pakiecie.
I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wiedźmy znika dotychczasowe szerokie spojrzenie. Zawężam się, przestaję umieć rozmawiać o wszystkim. Widzenie tunelowe?

Czytaj dalej „Wąska specjalizacja”