Wiara, nie(wiara)…

Czy wierzysz? W co wierzysz? Komu wierzysz? Sobie, innej osobie, instytucji?
Jeśli na któreś z tych pytań padła odpowiedź: tak, wierzę, to skąd pochodzi twoja wiara? Kiedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłeś tego, że sobie, komuś lub w coś wierzysz?
Czasem pierwsze doświadczenie, gdy komuś wierzysz stanowi przyjemne doznanie. A czasem – jak w przypadku pewnej znanej mi bliskiej osoby – jest to bardzo traumatyczne przeżycie, wspominane z bólem i cierpieniem przez wiele lat.
Może na przekór tym trudnym doświadczeniom bywało tak, że bardzo chciałeś i ty później zawierzyć…

Czym jest wiara? Co ją określa? Co jest jej bazą? Jaka jest jej treść i forma? Treść to zawartość, podmiot tego czego wiara dotyczy. Formę – opakowanie czyli sposób przekazu stanowi jej podanie. Ważne jest też to, kto podaje, jest posłańcem…

W co wierzymy: w to, co mówią inni, a może w odpowiedzi w wyszukiwarkach? Gdy wpisałem przedstawione wcześniej zapytanie „w co wierzymy” do popularnej wyszukiwarki, uzyskałem około 33 milionów odpowiedzi. Jaka różnorodność!
Niektórzy wierzą w przyszłe zyski z inwestycji, w kruszce, w nieograniczoną konsumpcję, globalizację, sprawiedliwość, pełen liberalizm (w różnych dziedzinach), prawa natury, pieniądz, rozwój. Są też tacy, którzy bezgranicznie wierzą w innych lub innym. A jeszcze inni – twierdzą, że nie wierzą w nic… Choć podobno nie ma osób, które w nic nie wierzą.

Jak przebiega proces, w którym dostrzegasz, że w coś zaczynasz wierzyć, dorastasz w wierze? Skąd czerpiesz swą wiarę? Co lub kto za tym stoi? Czy w relacji dwóch osób znajduje się przestrzeń na wzajemną wiarę? Jeśli tak, to jak opisać ten obszar? Jak ten obszar się zmienia?

Łącząc się w grupy wierzący nadają splendoru i znaczenia wyznawanej wierze. Będąc wyznawcami kultu można być zapatrzonym w swego przywódcę, wodza, guru, mistrza, przewodnika… Zapatrzonym i…

Do czego służy wiara? W czym może pomoc? Czy może szkodzić? Czy jej forpocztą jest sprawowanie różnorodnych rytuałów we wspólnotach? A może wiara jest motorem wyrzeczeń, które podejmuje się w jej imię? Czy może być inspiracją do narażania się na cierpienie własne bądź zadawania go innym?

Wiara może być narzędziem porządkowania odbioru świata. Upraszcza i ułatwia wybory, funkcjonowanie. Awersyjnie też działa? Czy zamyka na doznania, odkrywanie? Przybliża do, jest wskazówką czy staje się znakiem informującym o tym, ze znajduję się na ślepej drodze?
Z pewnością obie opcje są dopuszczalne. Wiara może być szansą na rozwój bądź rodzajem redukcjonizmu. Czy stygmatyzuje, boli, jest ekstazą i spełnieniem?
Gdy wpływ wiary na nasze funkcjonowanie nie jest uświadamiany, może być utrudniający bądź wręcz uniemożliwiający głębsze poznanie, rozumienie, odkrywanie tego co dookoła nas oraz.. w nas samych.

Mówiąc, że w coś wierzymy na to coś się otwieramy. A na co w takim razie zamykamy?
W ludzkiej naturze jest to, że gdy łączy nas wielka idea, wyzwanie – my jako homo sapiens potrafimy walczyć aż do śmierci. O co toczymy walkę? Odpowiadając na to pytanie można patrzeć z różnych perspektyw. Proponuję perspektywę historyczną i ewolucyjną. Dla mnie odpowiedzią jest stwierdzenie, że walczymy o artefakty, mikrony, kwestie nieważne… W skali historii ludzkości liczbę ofiar tych sporów można liczyć w milionach…

Mówisz: że wierzysz komuś. Wierzysz w to co słyszysz, czytasz, oglądasz. A także w to, co zostało napisane. Wierzę – czy to znaczy, że zatrzymuję się na pewnym etapie odkrywania i poszukiwań?
Bardzo ciekawe zdaje się wchodzenie w dyskurs z osobami, które w coś wierzą. Zdarza się, że im głębsza, radykalniejsza jest ich wiara, tym trudniejsze może być nawiązanie z nimi dialogu. Podobno najtrudniej prowadzić dialog z ortodoksami…
Na przestrzeni historii ludzkości powstawało wiele nowych koncepcji, narracji, w które zaczynały wierzyć kolejne pokolenia. Niejednokrotnie aż do czasu kolejnego przełomu… Tak jak przebiegunowienie Ziemi. Astrofizycy mówią, że co kilkaset tysięcy lat lat bieguny północny i południowy zamieniają się miejscami.

Dzień i noc. Głód i sytość. Czerń i biel. Przeciwieństwa. Każdy medal ma dwie strony. A wiara: po jednej stronie znajduje się ona, a po drugiej – stan niewiary. Wygląda to tak, jak życie po dwóch stronach lustra w książce „Alicja z krainy czarów”.
Co daje wiara i komu? O wyznawcach już mówiliśmy. A krzewicielom? Daje poczucie spełnienia misji, władzę. Niejednokrotnie też możliwość uprawiania prywaty, bo pokus jest wiele. Mogę dla siebie zawłaszczać wiarę oraz… jej wyznawców. Przez to mogą interpretować me działania jako wynikające z wiary. Gdy powołam się na istotę wiary, naginając ją do mych celów, nadużywam jej. Chowając się za występujący w wielu wiarach absolut, jego przekaz czy oczekiwania wobec wiernych sam staję się aktorem – i to tym jedynym, czekającym na brawa.

Niejednokrotnie jest tak, że im silniejsza wiara tym intensywniejsze zawężenie poznawcze. Co z tego wynika? Że jako wyznawca zamykam się na kontrargumenty. W praktyce – idę w zaparte. Czy zdarzyło się wam spotkać takie osoby, które są w stanie powiedzieć: jeżeli fakty nie zgadzają się z koncepcją, w którą wierzę, z rzeczywistością, to tym gorzej dla tych faktów…
Co to oznacza? Czy to otwarcie poznawcze czy syndrom zamknięcia w atakowanej przez wrogów twierdzy. A ta twierdza może być nie do zdobycia. Gdy zbliża się do niej ktoś z innowierców – i to nieważne z jakimi intencjami, to w pośpiechu mieszkańcy twierdzy zamykają bramy, podnoszą zwodzone mosty i przygotowują się do odparcia ataku. Prawdziwego czy wyimaginowanego? Innowiercy nikt o to nie pyta…
Na przestrzeni wieków okazywało się, że twierdze generowały wiele wojen, a wojny – wiele ofiar. Czy wynika z tego, że wiara oznacza wrogość, niechęć do wzajemnego poznania, zrozumienia, akceptacji życia. Tego życia na Ziemi?

W historii ludzkości twierdz nie do zdobycia było bardzo wiele. Gdy padały, to po jakimś czasie nikt ich nie żałował. Ich obrońcy jak kameleony zazwyczaj zmieniali swój kolor, upodabniając się do nowego otoczenia.
Na liście niewątpliwych osiągnięć my – jako ludzie mamy bezsensowne wojny, działalność inkwizycji, podboje nowego świata przez przedstawicieli starego, krucjaty, niesienie pseudo-wolności, demokratyzowanie na siłę.

To jeszcze nie wszystko.
Wiara i niewiara.
Dopełnienie?
Niewiara? W co – na przykład różne jednostki chorobowe, zanieczyszczenie powietrza, efekt cieplarniany. Kontestowanie generuje także swoisty rodzaj poszukiwań. Ich wynikiem jest… ślepa wiara w inność: różnej maści szarlatanów, przywódców sekt i ugrupowań. Do tej kategorii należą także niektóre z przekazów reklamowych, które wryły się głęboko w umysły pokoleń czy coraz częściej pojawiające się fake newsy.

Można zastanawiać się nad tym, czemu tak się dzieje. Czemu my, wydawać by się mogło rozsądni ludzie (tak o samych sobie myśli większość z nas) często wierzymy w coś, co nie ma absolutnie żadnego racjonalnego uzasadnienia? Czy jest to jakiś rodzaj błędu w naszym oprogramowaniu? Każde pokolenie ma swój rodzaj opowieści, narracji, w który bardzo wierzy. W co wierzy nasze pokolenie? A może doświadczamy kryzysów wielu naszych wiar?
Gdzie podział się własny krytycyzm, pazur ciekawości poznawczej, eksploracji i zdolności docierania do prawdy. To wszystko wymaga uważności, odwagi oraz tego, co jest coraz bardziej deficytowym towarem: czasu. Bo dziś to trudne do posiadania zasoby. Wymagają zaangażowania i… spowolnienia życia.
Może dlatego łapiemy co podejdzie z prawd, półprawd życia – jak towary z wyprzedaży. To coś z wyprzedaży zalega później w zakamarkach szaf naszego umysłu. Ograniczając naszą moc przetwarzania rzeczywistości. Jak reagujemy? Nie zastanawiając się, do czego nam się to później może przydać. I czy w ogóle może.
Wydaje się, że gdzieś odpłynęła, zniknęła ogromna satysfakcja z lepszego zrozumienia zarówno siebie jak i kontekstu funkcjonowania w otaczającej rzeczywistości.
Czy kiedyś powróci?