Słowo: MARZENIE

Pierwszym „komunikatem” tuż po urodzeniu ludzkiej istoty jest krzyk. Ciekawe czemu on? Czy jest to znak, że ta mała ludzka istota tuż po urodzeniu już wie co na nią czeka? Czemu nie jest tym znakiem, sygnałem, komunikatem śmiech, radość, szczęście, euforia? Czemu rodząc się zdaje się nie mówić: witaj świecie, ukochany, wspaniały, radosny, pełen dobroci, szczęśliwości, sprawiedliwości, możliwości, prawdy, satysfakcji i spełnienia?

Czy ta mała istotka ma świadomość tego, ile pojawi się przed nią trudnych chwil, żalu, smutku, złości, upokorzeń? Czy ma świadomość, czy wie jak sobie z tym poradzić?

Słowo, to coś bardzo dziwnego. To wkład, cząstkowy udział każdego z nas w kierunek, rozwój tego świata.

Najdziwniejsze jest to, że zarówno coś takiego jak przywołane już wcześniej słowo oraz brak odniesienia – milczenie – czyli brak słów stanowią ważny przekaz, też coś mówią…

Zastanawiam się, jakie mogło być pierwsze słowo (to stworzone, wymyślone bądź wyartykułowane) przez pradawnego człowieka?

Odpowiedzi na to pytanie pewnie nie ma. Ani wykopaliska czy rekonstrukcje nie przybliżają nas a nie o krok do uzyskania odpowiedzi.

Każdego dnia ludzie na planecie Ziemia wypowiadają zawrotną liczbę słów którą można zapisać tak: jedynka a za nią czternaście zer. Można to określić jako sto bilionów słów. Brzmi nieźle!

Badacze zbadali podobno już prawie wszystko. Wiedzą, że każde słowo wypowiadane przez człowieka posiada moc około 0,000025 wata. Obliczając całkowitą moc słów na kuli ziemskiej otrzymujemy sumaryczną moc słów porównywalną do mocy silników samolotu Jumbo Jet. Czy to dużo czy mało? Trudno jednoznacznie to ocenić. Słowa niejednokrotnie w historii miały wielką moc.

Zastanawia się, co i ile dziś z tego tak przeogromnego przekazu jest słyszalne? I kto na to zwraca uwagę? Co słychać z tego, co mówią ludzie na planecie Ziemia?

Może to właśnie dziś nastał czas, na opowieść o marzeniu, które miał Pastor Martin Luter King.
Opowiadał o tym 28 sierpnia 1963 roku:

„Miałem sen, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie byłych niewolników i synowie byłych właścicieli niewolników usiądą razem przy stole braterstwa”.

Usiądą, chciałoby się dodać: pogodzeni, pojednani, świadomi swej różnorodności i inności, akceptujący ją, dając temu wyraz przez wspólne bycie razem.

Od tamtej chwili minęło prawie pięćdziesiąt lat.

Świat pędzi, jest gdzieś indziej, dalej od tamtych dni.

Myślę, że dziś też jest czas dla każdego z nas, by mimo przeżywanych i doświadczanych trudnych chwil mieć marzenia oraz nadzieję, że nadejdzie czas ich spełnienia.