NAJWIĘKSZY BANK NA ŚWIECIE

Popadało. Wiele minionych dni zaliczyć można do ciepłych i burzowych. Wypełniony po brzegi wodomierz krzyczał głośno: „Przelewa mi się”. Nie często tydzień w tydzień ilość opadów przekraczała sto milimetrów, a sam zainteresowany nie pamiętał czasów, w których co najmniej raz w tygodniu byłby opróżniany.

Gdy pogoda uspokoiła się, a opady deszczu zamieniły się w opady silnego promieniowania słonecznego – a mówiąc bez metafor – zrobiło się słonecznie i gorąco spędzałem czas w cieniu sosen rozmawiając ze swoim szwagrem.
Zastanawiałem się skąd na działce, której jestem właścicielem od ponad dwudziestu lat pojawiły się nagle nie spotykane wcześniej gatunki roślin. Dla mnie laika biologicznego było to coś dziwnego, niesamowitego i magicznego. Ponieważ okres świąt Bożego Narodzenia z nieodłącznym rozdającym prezenty Mikołajem należał już do głębokiej przeszłości, a tylko on mógłby być podejrzanym w tej sprawie, zacząłem wypytywać mojego rozmówcę o to, jak i skąd wzięły się te gatunki roślin.
Dowiedziałem się, że gleba jest największym na świecie bankiem roślin. Niektóre z nich potrafią wykiełkować nawet po kilkuset latach. Najdłuższy potwierdzony czas oczekiwania wynosił około dziesięć tysięcy lat! Nasiona należały do gatunku łubinu arktycznego. Znalezione były na terenie prowincji Jukon w Kanadzie. Tyle lat, tyle czasu ziarenko czekało na swoje przebudzenie, wykiełkowanie, aby odkryć swe przeznaczenie.

Dla mnie fakt ten to coś niesamowitego! Można powiedzieć, że małe, często niezauważalne ziarna są bardzo cierpliwe. Mają wewnętrzny potencjał i energię do zmian. Czekają na odpowiednie warunki i wtedy… zaczynają kiełkować. Niektóre gatunki roślin mają nasiona odporne na temperaturę – potwierdzono, że nawet do stu trzydziestu stopni. Inne gatunki roślin rozwiną się z nasion, gdy temperatura gleby, w których się znajdują wzrośnie do sześćdziesięciu stopni Celsjusza.

Intrygujące dla mnie było to, co takiego powoduje, że małe nasionko ukryte gdzieś w glebie – a podobno na jednym metrze kwadratowym potrafi być takich nasion nawet kilka tysięcy – cierpliwie czeka na swój czas.

Patrząc na wielkość barw, gatunków roślin na działce cieszę się, że niespodziewane pojawiły się.

Co je wybudza? Co daje sygnał do działania? Okazuje się, że jest wiele takich czynników. Najbardziej intuicyjne to: temperatura i wilgotność gleby. Niektóre nasiona do swojego wzrostu wymagają także informacji przekazywanej przez fale świetlne: są czułe na promieniowanie o długości fali odpowiadającej kolorowi czerwieni. Nasiona te kiełkują na zacienionych obszarach, w których górne piętra zasłonięte są przez liście. Promieniowanie czerwone najlepiej przechodzi przez tę warstwę i stąd nasiono wie o tym, że ma kiełkować! Bystre maleństwa!

Do innych czynników, które uruchamiają kiełkowanie zalicza się: dobowe wahania temperatury oraz zegar wewnętrzny, który tyka gdzieś w środku, w malutkim nasionku. Czynnikami katalizującymi wzrost może być także impuls, który pojawi się z zewnątrz.

Słuchając szwagra uświadomiłem sobie, że podobne warunki są optymalne dla WWO!
Zacząłem rozmyślać, kiedy i w jakich warunkach WWO mogą optymalnie się rozwijać? Co, kiedy lub kto może zainicjować ten proces? Ile z dotychczasowego życia, przeżyć, doświadczeń, przemyśleń, doznań pozostało w banku historii ich życia? Co może z tego wyrosnąć?

Przecież my, ludzie jesteśmy bardziej złożonymi organizmami niż kiełkujące nasiona. Ileż razy większy od nasion mamy w sobie potencjał? Tylko kto i jak mógłby nam to uświadomić? Czy dajemy sobie do tego prawo, przestrzeń? W jaki sposób można by nas o tym przekonać? Wreszcie: kto miałby stworzyć sprzyjające warunki?

Obserwując świat uważam, że jest to bardzo mało prawdopodobne aby warunki te stworzyło otoczenie. Czemu? Bo zdecydowana większość osób w otoczeniu – czyli cztery na pięć osób to osoby spoza kręgu WWO. Jeśli tak, to wniosek może być tylko jeden: warunki te mogą stworzyć dla siebie najszybciej wyłącznie sami zainteresowani. Trudne? Może… I jak to zrobić? Jak się do tego zabrać? Kto może w tym pomóc? Czy dam radę? To kolejne pytania.

Wierzę, że podobne doznania można mieć wtedy, gdy dostrzeżecie swój własny potencjał, rozpoczniecie rozwój, wprowadzanie korzystnych zmian. A że takie zmiany cieszą, inspirują do kolejnych – do tego chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

P.S.
Jak to konkretnie zrobić – czy ktoś o to pyta? Hmmm, może jest to temat do dalszego ciągu rozważań… Czas pokaże.